Ferie to dopiero był fajny czas. Mogłam pospać dłużej, nigdzie się nie śpieszyłam, wszystko na luzie. Inhalację poranną też mogłam zrobić później, a nie o 6:15, jak przed szkołą. Choć muszę przyznać, że nie próżnowałam. Sanki były codziennie (dopóki był śnieg), łyżwy też zaliczyłam.
Ale nie wszystko było i jest fajnie. W ostatnim czasie często miewam bóle brzucha, nieraz są tak bardzo dokuczliwe, że przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu. Zanim leki przeciwbólowe zaczną działać, leżę w łóżku z termoforem i czekam, aż męczące skurcze miną. Przez te moje poranne dolegliwości spóźniam się czasem na lekcje, ale inaczej się nie da. W szkole też zdarzają się pobolewania i nudności, ale zawsze staram się wytrwać do końca. Taka ta moja mukowiscydoza nie tylko płucna, ale i brzuszna…a już na pewno nieprzewidywalna.
Pomimo moich niedogodności czerpię z każdego dnia ile się da. Moja mama zawsze powtarza, że umiem cieszyć się z drobiazgów, jak nikt inny. Wtedy przypomina historyjkę z mojego życia, miałam wtedy dwa latka. Mama wróciła z zakupów, w siatce były podstawowe produkty: jajka, mleko, masło. Wzięłam kostkę masła, przytuliłam do siebie i z przejęciem powiedziałam: „Mamo kupiłaś mi masło, napjawdę to dla mnie??? Tak Ci dziękuję!!!”
Wzięłam udział w akademii z okazji Dnia Babci i Dziadka. Uczniowie przygotowali koncert z utworami z dawnych lat, ja wykonałam piosenkę „Przetańczyć z Tobą chcę całą noc” Anny Jantar. Dziadkowie byli zachwyceni. Każdy wnuk podarował wykonane przez siebie upominki, moja klasa zrobiła świeczniki ze słoików, no muszę przyznać, że wyszły genialnie.
W ferie byłam też w szpitalu w Rabce. Od 10 lat jeżdżę do Doktora Pogorzelskiego, ale takich tłumów na korytarzu to jeszcze nie widziałam. Sporo było też chorych na muko, mijaliśmy się szerokim łukiem (jak już wcześniej wspominałam chodzi o niebezpieczne zakażenia krzyżowe). Na szczęście każdy chory nosi w szpitalu maseczkę ochronną na twarzy, więc łatwo nas rozpoznać w tłumie.
Co to był za bal karnawałowy!!! W tym roku byłam Eskimoską, strój miałam gotowy, ale czegoś brakowało. No więc tektura i sznurek poszły w ruch i tak oto powstał harpun i sieć z rybami. Moje puszyste włosy też nie pasowały, więc mama musiała je okiełznać i natrzeć żelem, żeby były gładkie. No od razu bardziej przypominałam postać z Grenlandii.
Byłam z moją klasą w Jump Planet – parku trampolin, przy okazji zwiedziliśmy jednostkę Państwowej Straży Pożarnej i oczywiście musieliśmy zaliczyć pizzę. To był świetnie spędzony czas..
I jeszcze jedno, PAMIĘTAJCIE O MNIE w tegorocznych rozliczeniach - 1%.
Wasza Justynka