Ach co to było za lato …

W te wakacje odwiedziła nas Ciocia Aga i Wujek Maciek, to były niezapomniane 3 tygodnie. Codziennie tyle się działo: wspólne ogniska, spacery, rowery i wspólny wyjazd do Chorwacji. Było wspaniale. W ciągu dnia kąpanie w morzu, wieczorami koncerty, gry i zabawy na tarasie no i oczywiście wygłupy ( Ciocia była mistrzem żartów). Któregoś dnia przegrała zakład, więc musiała zaśpiewać piosenkę na tarasie, tak żeby przechodnie słyszeli. Podeszła do barierki i na cały głos śpiewała „Orawa, Orawa, na Orawie ława…” Choreografia też była. Mówię Wam kapitalnie to wyglądało. No ale zakład to zakład.

Udało nam się pojechać do Bośni i Hercegowiny, a dokładnie do Medjugorie. Nie ukrywam bardzo przeżyliśmy tę wyprawę. Każdy z nas wspinając się po wielkich kamieniach na górę, zanosił swe podziękowania i prośby do Maryi.

W to lato dwa razy odwiedziłam mojego Doktorka w Rabce. Za pierwszym razem miałam problemy z brzuchem. Zaczęło się już pod koniec roku szkolnego. Brzuch bolał coraz częściej, nieraz musiałam się położyć do łóżka i zażyć środki przeciwbólowe. Po wizycie w szpitalu i włączeniu odpowiedniego leczenia, objawy ustąpiły. Mogłam w pełni cieszyć się wakacjami…

Z ochotą wzięłam udział w akcji „Odlottowa jazda z Oshee” i zbierałam kilometry dla PTWM-u. Namówiliśmy do wspólnej jazdy wielu znajomych i razem „kręciliśmy” kilometry dla naszej fundacji.

Tyle działo się w te wakacje. Zwieńczeniem wolnych chwil był emocjonujący „Bieg po oddech” w Zakopanem. Ja również wzięłam udział w 5kilometrowym wyścigu, a wraz ze mną moja drużyna i wolontariusze z gimnazjum. Brak słów by opisać te wszystkie pozytywne emocje, które nam towarzyszyły: podczas przekroczenia linii mety, otrzymania medali, wspólnych zdjęć z Justyną Kowalczyk. Pomimo deszczu i niskiej temperatury uśmiechy nie znikały z naszych twarzy. I to było najpiękniejsze…uśmiech na każdej buzi.

Chcę Wam wszystkim podziękować:

  • mojej drużynie, która dumnie nosiła na piersi naklejkę z moim imieniem i dopingowała mnie ze wszystkich sił;
  • wolontariuszom, którzy w deszczu stali kilka ładnych godzin i ochoczo pomagali;
  • Państwu Danucie i Janowi Pacyga za udostępnienie dwóch busów niezbędnych przy transporcie wolontariuszy i mojej ekipy;
  • …i przede wszystkim Polskiemu Towarzystwu Walki z Mukowiscydozą, za „kawał” dobrej roboty