W pierwszy dzień wiosny odwiedziłam mojego Doktorka w Rabce. Po rozmowie z nim udałam się na badania. Tym razem tylko wymaz i spirometria, która nie jest łatwa do wykonania, zwłaszcza dla 4,5 letniego dziecka- takie słowa usłyszałyśmy od Pani Pielęgniarki, która pomaga prawidłowo wykonać to badanie. Jakież było jej zdziwienie, kiedy na komendę z całych sił dmuchałam w „rurę”, aż się fotel trząsł. Na koniec pogratulowała mi i stwierdziła, że jestem „Super-Dzielna Dziewczyna”. Z wynikiem wróciłyśmy do lekarza, był bardzo zadowolony. Oglądnął dokładnie mój brzuch, uszy, nos, gardło, osłuchał „badanką” po czym stwierdził: „ Oby tak dalej”. Usg brzucha nie miałam wykonane, więc nie wiadomo jak tam moja wątroba, ale na następnej wizycie to sprawdzimy.
Za każdym razem gdy jedziemy do szpitala, towarzyszy nam lęk przed tym czy mukowiscydoza poczyniła w moim organizmie kolejne uszkodzenia, jednak tym razem wracałyśmy do domu w dobrych nastrojach. Po drodze wstąpiłyśmy na małe zakupy, bo mama obiecała mi, że coś dostanę, jak będę dzielna… a ja w tym dniu marzyłam o piankach pieczonych na ognisku. Gdy w szpitalu o tym opowiadałam, to Panie Pielęgniarki były nieco zaskoczone moim pomysłem, pewnie nigdy nie jadły takiej „pianki-ciągutki-pychotki”. Obiecały, że wypróbują w najbliższy weekend.
Może wystarczy już pisania o szpitalu, teraz skupmy się na przyjemnych rzeczach, a mianowicie na Wielkanocy. Przed Niedzielą Palmową mama zrobiła palmy dla mnie, Julii i naszej kuzynki Iwonki. Jednak na tym się nie skończyło, bo gdy znajomi i sąsiedzi zobaczyli „nasze prace”, to wszyscy chcieli takie mieć…
Teraz już tylko czekajmy z radością na Zmartwychwstanie Pana, a ja wraz z moją rodzinką, życzę Wam na ten piękny czas: dużo spokoju, wytchnienia i siły, by stawiać dzielnie czoła wszelkim przeciwnościom, które napotykamy na swej drodze…