Według kalendarza jest już wiosna, ale za oknami wcale jej nie widać. Chociaż kilka dni było całkiem fajnych, znaczy się ciepłych i słonecznych. Mogłam już poczuć smak zabawy w naszym ogrodzie a co za tym idzie, wreszcie poskakać na dużej trampolinie.
Ale znowu zrobiło się jakoś zimno, wiec siedzę i bawię się w domku.
Teraz czuję się dobrze. Wyniki badań po wizycie u mojego doktorka w Rabce też są dobre. Ale niedawno, a mianowicie początkiem marca, niespodziewanie, z powodu silnych bólów brzucha i wymiotów znalazłam się na oddziale chirurgicznym w Szpitalu w Prokocimiu. Lekarze podejrzewali powtórną niedrożność. Prawdopodobnie jelito cienkie przytkało się w miejscu zespolenia (jak zapewne pamiętacie, po urodzeniu przeszłam dwie operacje jelit i niestety niedrożności mogą nawracać). Lekarzom udało się udrożnić jelita za pomocą specjalnych wlewów.
Spotkałam tam moją koleżankę - Milenkę (na zd.), która również trafiła do szpitala zaraz po urodzeniu i przeszła podobną operacje jak ja.
W szpitalu byłam pięć dni, przez cały czas pytałam: „ Gdzie mój domek?”. Raz nawet ubrałam czapkę z szalikiem i idąc korytarzem oznajmiałam wszystkim, że „wychodzę”. Na szczęście była ze mną mama, więc miał kto przytulić, gdy bardzo bolało. A gdy było nudno, to korzystałam z oddziałowego przedszkola, gdzie na chwilę zapominałam o swoim domu. A pani nauczycielka robiła wszystko by poprawić mi humor.
Po pięciu dłuuuuuugich dniach mogłam wrócić do domku, z zaleceniem: leczenie bez zmian, wizyta kontrolna 8 marca (wyszła dobrze) i dieta lekkostrawna ze względu na jelita. Natomiast moja choroba wymaga diety wysokotłuszczowej. I jak to wszystko pogodzić? Jakoś damy radę! Najważniejsze, ze jestem w domu z moją rodzinką.
Ps. Dziękuję personelowi oddz. IX w USD i moim „ciociom” z innych oddziałów, na które zawsze możemy liczyć.