Połowa wakacji za nami…, no i u mnie całkiem dobrze. Nie mam infekcji, problemów z brzuszkiem, przybieram również odpowiednio na wadze. Tegoroczne lato spędzam w domu, jednak na brak zajęć nie narzekam. Codziennie huśtawki, trampolina, spacery, spotkania z koleżankami; od czasu do czasu wycieczki rowerowe, kąpanie w mini basenie ogrodowym (oczywiście z czystą wodą), wyjazdy na festyny i imprezy pod gołym niebem, ogniska itd., itd.
Miesiąc temu miałam wizytę kontrolną w Instytucie w Rabce. W wymazie gardła wyszła naturalna flora bakteryjna dróg oddechowych, ufff… można odetchnąć z ulgą. Za każdym razem, gdy mam to badanie, mama zastanawia się czy nie „urośnie” jakaś groźna bakteria, zwłaszcza „wszędobylski” pseudomonas aeruginosa. Ale i tym razem jest OK, oby jak najdłużej.
Muszę się pochwalić: Mam nowy inhalator, tzn. inhalatorek, bo jest bardzo mały w porównaniu z poprzednim. Gdy kurier przywiózł przesyłkę i mama pokazała mi nowy sprzęt, byłam wręcz oburzona jego „małością”. Po krótkim namyśle oznajmiłam mamie, że: „ Ja już jestem dużą dziewczynką i potrzebuję duży inhalator, a ten jest przecież dla małych dzieci”. Ale mama wyjaśniła mi, że ten inhalator jest właśnie dla dużych dziewczyn, bo zmieści się w „dziewczyńskiej” torebce, jest bezgłośny, można się inhalować w różnych miejscach np. w samochodzie czy ogrodzie, bo jest również zasilany bateriami, a co najważniejsze inhalacja trwa dużo krócej, nie tracąc na jej jakości. Dzięki, krótszym inhalacjom mam więcej czasu na zabawę, a dla dziecka które ma prawie trzy latka jest to bezcenne!