Pod koniec czerwca w Rabce Zdroju odbyły się zajęcia dotyczące fizjoterapii i zagadnień psychologicznych. Moi rodzice również w nich uczestniczyli, dowiedzieli się dużo praktycznych rzeczy jak ze mną postępować, by codzienna rehabilitacja przynosiła jak najlepsze efekty. No i zaczęło się… po każdym drenażu dmucham w flet, gwizdek, próbuję przesuwać drobne przedmioty ( piórka, piłeczki) dmuchając na nie. A wszystko po to, by wydłużyć wydech i w ten sposób podciągnąć wydzielinę w celu jej odkrztuszenia. Mama nie zmusza mnie na silę, ale zachęca przez zabawę. Ja „gram” na flecie, a lalki i miśki tańczą ile sił! W codziennej rehabilitacji niezbędny jest również RUCH, no to mi się akurat podoba. Skaczę na trampolinie, tańczę, wchodzę po schodach, gram w piłkę, no i poznałam już chyba wszystkie przedszkolne zabawy ruchowe ( stary niedźwiedź, karuzela, balonik, słoneczko świeci, latała sroczka itd., itd.)
W lipcu deszcz, deszcz i jeszcze raz… deszcz. Większość czasu spędziłam w domu.W tym miesiącu miałam również wizytę kontrolną w Rabce. Badania wyszły całkiem dobrze. Pozbyłam się bakterii - gronkowca złocistego i teraz dużo mniej kaszlę.
Jeszcze jedna dobra wiadomość: UMIEM SAMA CHODZIĆ!!!
Kilka dni temu odwiedziłam Matkę Boską na Jasnej Górze. Niesamowite wrażenia. Śpiewałam po cichutku „Madonno, Czarna Madonno, jak dobrze twym dzieckiem być…” Myślę, że Ona mnie słyszała, mimo iż było tak dużo ludzi. Rodzice napisali na karteczce prośbę. Wiecie o co prosili…