Październik jest takim miesiącem, który bardzo lubię… a w tym roku jest wyjątkowo ciepły, słoneczny i kolorowy. Korzystamy z pięknej aury i spędzamy dużo czasu na „polu”.
Lubię ten miesiąc również dlatego, bo mam wtedy urodziny. Cztery lata temu, a dokładnie 20 października przyszłam na świat… cztery lata pełne chwil radosnych, ale też i trudnych dla mnie i moich najbliższych. Jednak o tych drugich nie będziemy dzisiaj rozmyślać.
Jak co roku przed urodzinami moja mama planuje co przygotować, by przyjęcie było udane. Tym razem rodzice dali mi „wolną rękę” i mogłam sama zdecydować jak ma wyglądać moja uroczystość. Plan był następujący: przyjęcie będzie „księżniczkowe”, wszystkie koleżanki ubiorą sukienki i korony, dekoracja pokoju koniecznie w kolorze różowym i oczywiście tort „księżniczkowy” też w moim ulubionym kolorze. No więc do pracy… oczywiście musiałam pomagać we wszystkim. Zaprosiłam koleżanki młodsze i starsze i takie nowo poznane. Dekorowałam pokój, nakrywałam do stołu, robiłam z moją Julcią „winogronowe” gąsienice, ale największym wyzwaniem był oczywiście tort. Dużo pracy w niego włożyłyśmy, ale za to wyszedł idealny, wszyscy byli zachwyceni.
Przyjęcie udało się w 100 %. Były zabawy, konkursy, tańce, malowanie twarzy i radości co nie miara!!!